Została nas parzysta ilość więc spodziewałam się kolejnego zadania grupowego. Jak już wiadomo było, że wsiadamy do busa i „gdzieś” jedziemy byłam wręcz przekonana że będziemy łączyć siły:)
Nigdy wcześniej nie wiedzieliśmy jaka będzie konkurencja , jakie otrzymamy zadanie oraz gdzie się będzie odbywało także nasze reakcje na twarzach są w 100% prawdziwe.
Czasami starłam się w logiczny sposób sama sobie wytłumaczyć, że jestem dorosłą osobą i że to co się dzieje to zabawa, mam z tego czerpać przyjemność, a nie trząść się jak osika na widok „białego fartucha”:))) Wierzcie mi to gotowanie jest zupełnie inne. Za każdym razem towarzyszy mi masa stresu który potrafi (przekonałam się!!) odebrać rozum:)
Jak zaczęliśmy konkurencję wszytko samo zaczęło się układać i psuć i tak na zmianę. Uważam, że miałam najgorsze miejsce do gotowania, nie chodzi tu o wyposażenie ale o obecność jurorów którzy stali wprost nad moim stanowiskiem i to dodatkowo mnie paraliżowało. Bałam się, że każdy mój ruch jest nieprofesjonalny – nawet ziemniaki starałam się obierać w jakiś bliżej nie znany mi sposób:) heh co nerwy robią z człowieka.
zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony programu MasterChef http://masterchef.tvn.pl/zdjecia/ i wykonał je Fot. TVN/Bartosz Siedlik