Kolejny odcinek za nami a ja wciąż nie umiem siebie oglądać i słuchać na szklanym ekranie. Wszytko to co się dzieje jest teraz dla mnie takie nierealne. Jakbym stała obok i tylko znała przygodę „tej” osoby. Bardzo dziwne uczucie.
Masterchef to dla mnie mój inny świat, nigdy nie sądziłam że coś takiego mnie spotka. No ale wracając do sedna dzisiaj troszkę o moich przeżyciach z poligonu i testu smaku.
Kiedy dowiedziałam się, że kolejną konkurencją jest gotowanie dla żołnierzy i wyjazd na poligon czułam radość bo było to nasze pierwsze grupowe zadanie. Podczas wyboru przez Maćka swojej drużyny liczyłam, że zostanę w towarzystwie dziewczyn, gdyż bardzo się zżyłyśmy i wspólnie chciałyśmy pokazać chłopakom kto tu naprawdę rządzi! Jednak decyzja Maćka o wzięciu mnie do męskiej drużyny nie była dla mnie zbyt optymistyczna ponieważ wiedziałam, że w grupie tak silnych osobowości nie będę miała siły przebicia. Z drugiej jednak strony czułam się wyróżniona i wiedziałam, że znalazłam się w tej grupie z powodu moich cukierniczych umiejętności 🙂
Nasze menu nie było trafnym wyborem i należałoby zmienić w nim wszystko. Najbardziej stresująca podczas konkurencji okazała wizyta w spiżarni, gdyż nie znaliśmy menu drugiej drużyny i zagadkowe stało się czy wszystkim nam starczy produktów. Na przygotowanie posiłku zużyliśmy ogromne ilości jedzenia (co było widoczne jak kursowałam z towarem:))a obieranie marchewek wychodzi mi perfekcyjnie i ekspresowo.
Mimo przegranej bardzo fajnie pracowało się w męskim teamie. Pierwsze grupowe zadanie było nieprawdopodobną przygodą i po wykonaniu takiego nawału pracy nie czułam w ogóle zmęczenia. Moja kondycja i chęć pozwoliłyby mi na jeszcze dłuższą pracę.
Kiedy okazało się, że dla przegranych przygotowany został test smaku bardzo się bałam a dotyczył bigosu. Ucieszyłam się, gdyż wychowana jestem na tradycyjnej kuchni polskiej a moje hobby – jeździectwo jest silnie powiązane z tym daniem. Bigos myśliwski jadam na Hubertusach.
Sama nie wiem jak mi się udało odgadnąć taką ilość. Moja metoda polegała na tym, że najpierw podawałam składniki które ewidentnie wyczuwałam, widziałam a następnie składniki których nie widzę ale wiem że muszą być w każdym bigosie (np. liść laurowy – przekopałam cały garnek i nie znalazłam ani kawałeczka:))) jak się okazało później były usunięte ).
Co do śliwowicy to ja nie pije alkoholu, a po pierwszej próbie tak mi „poszło po gardle” że wiedziałam że „coś %” tam jest (mój Tata też dodawał do bigosu i wiedziałam jaki to smak:) poza tym wychowałam się w tamtych stronach) Końcowe składniki to było trochę „chybił-trafił” Sama się dziwiłam że trafiam:) Znam składowe przepisów na bigos myśliwski a taki miałam przed sobą:). Musze też dodać, że dzień wcześniej dużo rozmawiałyśmy z Magdą (Tili) z blogu Kuchnia Szczęścia właśnie o bigosie i to mi bardzo pomogło.
PS. nosze aparat na zębach i on również pomógł w selekcji jedzenia:) Nie macie pojęcia jak się krępowałam że kamery uchwycą zwisającą kapustę z moich zębów:))) A mój pierwszy kęs to spotkanie ze śliwką z pestką. Boże nie wiedziałam co mam zrobić! czy mam zęby, czy aparat jest cały potem jak ją wypluć żeby nikt nie widział jak wszyscy na mnie patrzą (a chusteczek nie było) nawet miałam myśl żeby ją połknąć:)
Przy garze stałam 50 min i było mega stresująco. Także znacie już tajemnicę „niezłego bigosu”:)
Jednak euforia że nadal jestem w grze nie była długa gdy okazało się że z programu odpada Mikołaj. Zrobiło się bardzo smutno. Poznałam go jak przed krojeniem cebuli dawał każdemu z 40-stki do losowania karteczki z mądrymi sentencjami ja wylosowałam:
Początkowo mnie zdziwił swoim zachowaniem, był taki nierealny jakby oderwany od naszej rzeczywistości. Nigdy nie spotkałam tak dobrego człowieka, pogodnego i wyluzowanego:) Jest fantastyczny!!!!! – o nim też będzie post w przyszłości:) bo jest niesamowitą osobowością.
Do zobaczenia:)
zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony programu MasterChef http://masterchef.tvn.pl/zdjecia/ i wykonał je Fot. TVN/Bartosz Siedlik
(Wyświetlono 945 razy, 1 wyświetleń dzisiaj)