Kolejny odcinek MasterChefa za mną a ja wciąż jestem w grze:) Ciesze się i boję co będzie dalej. Co raz bardziej podoba mi się w tej kuchni i coraz lepiej się w niej czuję. Już kamery, jury i wszystko dookoła nie jest tak straszne jak było na początku. Chociaż cały czas w środku odczuwam niepokój czy dam radę?
Kiedy zobaczyłam kalmary które Basia dla nas wybrała byłam pewna, że to będzie moja klęska. Nie wiedziałam co „z tym” zrobić, nigdy nie miałam ich w ręku, nie wiedziałam jak je oczyścić i jak je przyrządzić. Jednak wyzwaniom trzeba stawiać czoła i pobiegłam do spiżarni gdzie znowu hojnie dostaliśmy 2,5 min czasu na realizację naszych ekspresowych zakupów.
Dzisiaj zupełnie inaczej wyglądałby mój talerz, dzisiaj już więcej wiem, MasterChef rozwinął moja wyobraźnię i smak.
Osobiście nie jestem zadowolona z mojego dania ale na tamtą chwilę to było chyba wszystko na co mnie było stać. Pamiętam że byłam sparaliżowana tym zadaniem, chciałam tylko zrobić cokolwiek. No i udało się:) A już za tydzień w niedzielę gotujemy na krakowskim rynku – to było dla mnie wspaniałe przeżycie!!!Sama jestem ciekawa jak to wypadnie w TV:)